Miało być o Legendzie Pięciu Kręgów, będzie trochę obok, chociaż do tej refleksji skłoniła mnie właśnie niedawna sesja Legendy. Ciekawa jestem, czy tylko ja tak mam, że niektóre walki w trakcie gry, po prostu widzę przed oczami, a inne są tylko przerywnikiem na rzucanie kostek. Podobnie w scenach dworskich, czasami mechanika płynnie przeplata się z odgrywaniem postaci, a innym razem rzut kośćmi jest tak sztuczny, że aż coś zgrzyta. Ktoś by powiedział, że zależy to od darów krasomówczych Mistrza Gry, ale to nie to. Pamiętam pokazową sesje, w której uczestniczyłam (o ironio losu — właśnie Legendy), w której mimo świetnego przygotowania Mistrza Gry i prawie teatralnej mowy, poważnie się znudziłam i stwierdziłam, że ten system i konwencja jest raczej nie dla mnie — teraz będąc jedną z moich ulubionych. Dlatego to nie same słowa ani ich forma się liczy, a zaangażowanie gracza w scenę. I tu właśnie na pomoc przychodzi, albo podkłada nam nogę, mechanika. Oczywiście ważny ...
Komentarze
Prześlij komentarz