Rune Age, czyli podboje w świecie Terrinothu


Moje ostatnie odkrycie — gra karciana Rune Age, wydawnictwa Fantasy Flight Games — jakkolwiek nie pachnie farbą drukarską (wydana w 2011 r.) jest prawdziwą perełką, zarówno jeżeli chodzi o grywalność, jak i korelację fabuły z mechaniką. My graliśmy w wersje anglojęzyczną, za to gra została wydana również po polsku (niestety bez dodatku).

Co to za gra

Rune Age to gra podbojowa, oparta o mechanikę budowania talii, osadzona w świecie Realms of Terrinoth, w której gracze prowadzą jedną z czterech frakcji: Ludzi, Elfy, demonicznych Uthuk, oraz Nieumarłych, i w Wieku Wojen, walczą o potężne runy oraz dominację nad światem. Zasady przewidują kilka wariantów rozgrywki (scenariuszy), które w zależności od wybranej opcji mogą być kompetytywne lub kooperatywne. Przewidziana jest dla od dwóch do czterech graczy, w wieku 14+.

Jak przebiega rozgrywka

Przed rozpoczęciem gry uczestnicy wybierają frakcję oraz scenariusz, który będą realizować. W oparciu o wybrany wariant przygotowywane są karty, które są używane w trakcie rozgrywki — reprezentują one wydarzenia, przeciwników, miejsca oraz zasoby, które gracze mogą pozyskać w trakcie gry. Każda z frakcji posiada swoje własne jednostki, których specyfika przekłada się na unikalny styl grania i strategię. Dodatkowo dostępne są karty neutralne, z których czerpać może każdy z graczy, na zasadzie kto pierwszy ten lepszy. Runda wygląda w ten sposób, że gracze zagrywa w kolejności karty — kupując zasoby, atakując Smoczych lordów lub innych graczy (którzy mogą się bronic w oparciu o posiadane na ręce karty), a na koniec tury następuje odsłonięcie wydarzenia, które ma wpływ na wszystkich w grze (mogą to być możliwe do zdobycia zasoby, lub niespodziewany atak Smoczych Lordów, który trzeba odeprzeć).

My wybraliśmy pierwszy scenariusz: Odrodzenie Smoczych Lordów, który ma charakter kompetytywny — wygrywa gracz, który pokona przebudzonego Smoczego Lorda. Zanim to jednak zrobi musi odeprzeć ataki rywali oraz powstrzymać natarcia innych Smoczych Lordów, którzy pustoszą ziemie Terrinothu. Od strony mechanicznej wygląda to w ten sposób, że każdy z uczestników próbuje uzbierać rękę na tyle mocną żeby stawić czoła głównemu Smoczemu Lordowi, a pozostali oraz los, próbują mu to uniemożliwić.

Moje wrażenia

Grę uważam za niesamowicie udaną i chętnie widziałabym jej reedycję. Moim zdaniem nie zestarzała się zupełnie, a płynna mechanika i świetne grafiki zachwycają, jakby to była tegoroczna nowość.
Wielką zaletą Rune Age  jest niesamowita regrywalność — testując rożne frakcje zagraliśmy pierwszy scenariusz ośmiokrotnie w ciągu paru dni i za każdym razem gra była inna. Nie wiem jak to będzie w przypadku scenariusza kooperatywnego (nie próbowaliśmy), za to wariant kompetytywny, przez to, że głównym oponentem jest współgracz i jego pomysłowość, za każdym razem jest intelektualnym wyzwaniem. Bardzo dobrze oceniam również zbilansowanie frakcji — każda jest unikalna, każda promuje inny styl gry, a jednocześnie każda jest na swój sposób skuteczna.
Miło mnie zaskoczyło sposób w jaki mechanika współgra z podjętym tematem. Zdarzają się gry, w których tło fabularne jest tylko i wyłącznie estetyką. Rune Age jest pod tym względem moim zdaniem mistrzostwem — doskonale oddaje klimat wojen o wpływy w okresie wielkiego zagrożenia i niepokoi. Przykładowo podczas scenariusza: Odrodzenie Smoczych Lordów, gracz musi uważnie rozgrywać karty, tak żeby umiejętnie osłabić przeciwnika, ale nie zniszczyć go zupełnie, bo wtedy cała uwaga Smoczych Lordów skupi się tylko na nim. Ciekawa jestem rozegrania pozostałych wariantów, w szczególności: Wojny o Runy, który przewiduje dla odmiany walkę o wyniszczenie pomiędzy graczami —  to jednak chętnie spróbuje na trzech lub czterech graczy.
Kolejny plus — grę bardzo szybko się rozkłada, nie wymaga dużo przygotowania, a rozgrywka trwa średnio 30- 40 minut, co czyni ją idealnym wyborem na wieczór.

Podsumowując

Jeżeli ktoś lubi mechanikę budowania talii i jest dla niego ważne żeby gra dobrze współgrała z podjętym tematem, a dodatkowo jest w nim duch rywalizacji, to jest to dla niego doskonała pozycja. Anglojęzyczną wersję trzeba ją upolować z drugiej ręki, natomiast polska wersja językowa nadal jest dostępna w niektórych sklepach — ja teraz poluje na dodatek — ktoś ma na zbyciu? ;).

PS. Ciekawostka: ostatnio w Designer Journal na stronie Fantasy Flight Games przeczytałam, że Corey Konieczka  — twórca Rune Age — mimo, że gra nie była olbrzymim sukcesem w czasie jej wydania, ma do niej szczególny sentyment i cieszy go, że  do tej pory ma grupę swoich wiernych fanów. Osobiście uważam, że teraz po sukcesie takich gier jak Aeons End, Star Realm, czy Hero Realms, Rune Age mógłby liczyć na większy sukces wydawniczy — miłośnicy gier planszowych są na nią gotowi.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Aeon’s End

Kroniki Arthdalu

Call to Adventure czyli Zew Przygody