Aeon’s End

Bezimienni ponownie zaatakowali. W obronie Gravehold — ostatniej ostoi ludzkości stanęła grupa odważnych bohaterów. Nieustraszeni Magowie Bram nauczyli się walczyć z wrogiem jego własną bronią. Czy to jednak wystarczy w starciu z Nemesis?

Parę dni temu przyszedł kurier z wyczekiwaną przesyłką, w której było zamówiona gra karciana Aeons’s End. No i zaczęło się, nie minęło 5 minut odkąd pożegnałam kuriera, a już razem z mężem szabrowaliśmy paczki. W środku zastała nas na prawdę miła niespodzianka. Gra nie tylko okazała się być ładna, ale zawierała również komplet kart przygotowanych pod pierwszą rozgrywkę, pozwalających się szybko i bez żmudnego analizowania instrukcji, zapoznać się z mechaniką. Pozostawało tylko rozłożyć karty i rozpocząć pierwsze starcie z Nemesis.

Co to za gra

Aeon’s End to kooperacyjna gra dla od jednego do czterech graczy, oparta o mechanikę budowania talii (deck-buildingu), gdzie wcielamy się w obrońców Gravehold — magów bram, którzy strzegą miasta przed nadciągającym Nemesis. Celem gry jest zabić Nemesis, zanim on i przywołane przez niego potwory zniszczą miasto lub pokonają wszystkich obrońców. Aby tego dokonać gracze muszą współpracować, dzieląc siły pomiędzy gromadzenie zasobów, atakowanie Nemesis, walkę z przywołanymi przez niego poplecznikami, a utrzymaniem miasta.
Na pudełku gra ma zaznaczoną kategorie wiekową 14+, sądzę jednak, że obeznany z grami 12 latek bez problemu da sobie radę.

Jak przebiega rozgrywka

Przed rozpoczęciem gry, uczestnicy wybierają postać, która będzie avatarem każdego z nich w starciu z Nemesis oraz losują (opcjonalnie wybierają) dziewięć wspólnych zasobów (z dwudziestu siedmiu dostępnych), z których będą budować talię do walki.  Dostępnych jest osiem postaci, z których każda posiada charakterystyczną dla siebie zdolność specjalną, jedną unikalna kartę oraz indywidualny układ początkowej ręki i talii. Kiedy wszystko jest gotowe, gra rozpoczyna się. Kolejność tur w rundzie jest losowana — akcje graczy przeplatane są natarciami Nemesis. Początkowo gracze skupiają się na budowaniu talii, wykupując dostępne karty zasobów. Karty dzielą się na kryształy (dostarczają eter, będący walutą do nabywania kolejnych kart), artefakt (powodują efekty specjalne) oraz zaklęcia (służące do atakowania wrogów). Ciekawostką jest, że karty odrzuca się w kontrolowanej kolejności i po wyczerpaniu talii, odwraca się stos kart odrzuconych bez tasowania. To nie tylko ciekawa opcja taktyczna, ale również mocno przyśpiesza grę.
Każdy Nemesis także posiada swoją talię akcji oraz unikalną mechanikę, za pomocą której atakuje miasto oraz magów. Pokonany gracz (taki który starci wszystkie punkty żywotności) nie jest wyłączony z gry i nadal uczestniczy w rozgrywce.
Pojedyncza rozgrywka na dwie osoby zajmuje nieco ponad godzinę.

Pierwsze wrażenia

Jesteśmy dopiero po paru grach, za to tytuł zapowiada się jako regrywalny i spodziewam się, że zostanie z nami na dłużej. Duża ilość dostępnych kart zasobów, różnorodność postaci oraz taktyk przeciwników daje nadzieję na wiele godzin zabawy i kombinowania. Przyznaje, jestem miłośniczką mechaniki deck-building, a Aeon’s End w tej kwestii sprostał moim oczekiwaniom. Tym co go odróżnia od innych znanych mi gier tego typu (np. Hero Realms, który skądinąd również bardzo wysoko oceniam), jest to, że gracz ma pełną kontrolę nad składem swojej talii, jak również częściowo nad jej ułożeniem. Od początku wiadomo jakie zasoby i w jakich ilościach są dostępne. Element losowości wprowadza natomiast zmienna kolejność tur, za każdym razem inna talia Nemesis oraz losowanie zasobów (opcjonalne, za to moim zdaniem dodaje grze uroku).
Zasady są łatwe do ogarnięcia i można przystąpić do gry, bez długiego studiowania instrukcji, która skądinąd jak na tak złożoną grę jest krótka (20 stron i dużo obrazków). Dla mnie to duży plus — łatwo jest rozegrać pierwsze starcie, mimo, że gra potem wymaga sporo kombinowania. Porażki w starciu z Nemesis nie zniechęcają, a mobilizują do ulepszania taktyki. 

Gra jest mocno nastawiona na kooperację. Postacie zbudowane są w ten sposób, że każda posiada jakąś zdolność, którą może wspomagać pozostałych. W analogiczny sposób również działa spora część kart. Żeby grać skutecznie i pokonać Nemesis trzeba więc nie tylko dbać o swoją skuteczność, ale również nie zapominać o innych (bo bez pomocy pozostałych jedna postać nic ie osiągnie).

Co dla mnie jest bardzo ważne Aeon’s End jest  bardzo ładne, bogate w ilustracje, a mechanika jest spójna z tematem. Uroku samej grze dodają pojawiające się na kartach cytaty oraz wstawki fabularne. Karty nawet po zakoszulkowaniu mieszczą się w pudełku (wbrew narzekaniom) i to nawet bez wyjmowania wyprasek — pozostaje jeszcze miejsce na dodatki. Segregowanie kart po rozgrywce nie jest wcale tak pracochłonne jak ostrzegano. Oczywiście nie można ich w przypadkowej kolejności wrzucać do pudełka, ale po tego typu grze karcianej chyba trudno się tego spodziewać.

Przydatna może okazać się za to dedykowana mata do gry. My jej nie posiadamy, ale znalazła się na liście zakupów (razem z kolejnymi dodatkami). Niewątpliwie przyda się, żeby ogarnąć rozkład kart na stole i uniknąć chaotycznego przesuwania ich podczas rozgrywki.

Na razie najwięcej kłopotu sprawia nam przyzwyczajenie się do tego, że kolejność graczy w turze jest zmienna. Zdarza się systematycznie, że ktoś odruchowo próbuje wykonać swoją akcję, zgodnie z zapamiętaną z poprzedniej tury kolejnością.

Podsumowując

Grę polecam, tym którzy lubią mechanikę deck-buildingu oraz gry kooperacyjne lub chcą ich spróbować. Jest to tytuł, który wymaga współpracy pomiędzy graczami, tak więc raczej nie przypadnie do gustu osobom, które w grach stawiają przede wszystkim na rywalizację i negatywną interakcję. Moje serce skradł na pewno.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kroniki Arthdalu

Nowy Wspaniały Świat: Wojna albo Pokój