Kroniki Arthdalu




Kroniki Arthdalu to koreański serial fantasy, który z czystym sumieniem mogę polecić na deszczowe popołudnie. Na platformie NETFLIX 20 czerwca były cztery odcinki, kolejne pojawiają się co wtorek.

Fabuła

W mitycznej krainie zwanej Arthal, w czasach kiedy ludzie nie byli jeszcze panami świata i wierzyli w przepowiednie wieszczów, los splata historie czterech bohaterów: Eunseoma, sieroty w którego żyłach płynie krew potężnych neanthali; Tagona, ambitnego syna przywódcy imperium Arthadalu; Tanyi, córki mądrej z plemienia Wahan oraz Taealhi, przebiegłej córki wodza klanu Hae. Stoczą oni bezlitosną walkę o władzę, miłość i prawdę, po drodze odkrywając przeznaczenie, które bogowie zapisali im w gwiazdach.

Wrażenia

Serial początkowo jest trochę zagmatwany — widz bombardowany jest ogromną ilością faktów, które wydają się być ze sobą mało powiązane. Wrażenie jednak szybko mija i już od połowy pierwszego odcinka historia wciąga na dobre.
Pierwsze dwa odcinki dzieją się na przestrzeni około piętnastu lat, a przeskoki nie są wyraźnie sygnalizowane. Czasami powoduje to konsternacje i chwilowe zagubienie, ale wszystko po chwili się wyjaśnia. Od trzeciego odcinka historia zwalnia i opowiadana jest na bieżąco.
Ciekawe jest umiejscowienie narracji, która jest prowadzona od strony antagonistów — saramów, którzy stworzyli potężne, oparte na niewolniczej pracy Imperium, bezwzględnie niszczące inne rasy oraz kultury. Daje to nieoczywistą perspektywę kronikarską.
Podoba mi się również sposób przedstawienia sił nadnaturalnych, a szczególnie miękka granica pomiędzy tym, co jest iluzją stworzoną przez przebiegłych kapłanów, a rzeczywistą ingerencją sił wyższych. Bohaterowie tego nie wiedzą, a i widz nie jest pewien.
Serial pełen jest pobocznych wątków oraz zarysowanych w tle tajemnic, które intrygują równie mocno jak główna fabuła. Niektóre sceny i słowa wypowiadane przez bohaterów dopiero z czasem zyskują kontekst — zauważenie tych niuansów daje satysfakcję.
Niewielką wadą są zdarzające się czasem przeciągające się sceny, które mało wnoszą do historii. Zaraz po nich akcja jednak przyśpiesza, a fabuła robi kolejny zakręt, a więc można wybaczyć serialowi tą drobną niedogodność.

Podsumowując

Na razie jestem mile zaskoczona i nie mogę doczekać się kolejnych odcinków. Serial na pewno polecam miłośnikom koreańskiego kina oraz filmów fantasy w ogólności. Parę godzin dobrej zabawy i fajna historia warta poznania.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Aeon’s End

Nowy Wspaniały Świat: Wojna albo Pokój