Narracja trzecioosobowa

Za każdym razem kiedy gramy z kimś nowym, kto swoje pierwsze doświadczenia rpgowe ma już za sobą, w trakcie sesji pada pytanie: czemu kiedy odgrywasz postać mówisz o niej w trzeciej osobie? Dla wielu jest to coś nowego, dziwnego. No bo jak to? Postać to ja, a więc po co mówić o niej, jak o kimś obcym?

Nie zawsze tak grałam. Moje początki były zupełnie klasyczne. Utożsamiałam się z postacią. Mówiłam: to ja otwieram drzwi, podchodzę, uderzam. Nie wyobrażałam sobie, tak jak pewnie większość graczy, że w ogóle można inaczej. Potem zaczęłam prowadzić. Moje pierwsze prowadzone sesje były w duecie (gracz i mistrz gry). Poprowadziłam je dla mojego dotychczasowego mistrza gry, który zachęcał mnie do spróbowania swoich sił po drugiej stronie stołu. I wtedy zauważyłam dziwną rzecz — zamiast mówić o swoim bohaterze pierwszoosobowo, opisywał go jakby z drugiego krzesła. Dopowiadał mnóstwo szczegółów wyglądu, zachowania, mimiki. Postać przestawała mieć twarz gracza, a stawała się równie barwna jak jego postacie niezależne. Spodobało mi się. Podobało mi się jako prowadzącej, a potem spodobało 
mi się jako graczowi.

Czemu mówię o postaci w trzeciej osobie?

Narracja trzecioosobowa skutkuje pełniejszymi opisami oraz dodawaniem szczegółów, które inaczej by umknęły. Dla przykładu:
  • Podchodzę do barmana i wypytuje go o lokalne plotki o porwaniach.
Jak to możne wyglądać w trzeciej osobie?
  • Regar energicznie podchodzi do baru i spoglądając na barmana z góry, grubym głosem pyta, czy słyszał coś o porwaniach.
Niby to samo, a jednak inaczej. Drugi opis daje informacje o tym jak ta scena wygląda dla kogoś, kto ją obserwuje. Przypomina również: jak postać ma na imię oraz że jest wielkim barbarzyńcą, o grubym tubalnym głosie, w odróżnieniu od prowadzącej go drobnej dziewczyny.

Postać opisywana w trzecie osobie wygląda nawet jak milczy. Czasami gracz wybiera sobie bohatera, który z natury jest milczącym odludkiem i obserwuje wszystko z boku. Niestety często kończy się to tym, że pośród innych, dużo bardziej gadatliwych, po prostu się o nim zapomina. Opis trzecioosobowy ułatwia takiej postaci bycie widoczną, mimo że nic nie mówi. 

Weźmy przykład gracza, który odgrywa postać małomownego skrytobójcy. Jego bohater z zasadny mało się odzywa i nie uczestniczy w rozmowach. Prowadząc postać w trzeciej osobie gracz może za to wtrącać opisy, w których o sobie przypomina oraz prezentuje innym jego postawę, np. Anar stoi oparty o framugę drzwi, zniecierpliwiony przysłuchując się przeciągającej się rozmowie lub Anar wzdrygnął się kiedy jego kompan wspomniał o córce kupca.
Demonstruje to stosunek bohatera do sytuacji mimo, że postać nie wymówiła ani jednego słowa. To, że postać milczy nie oznacza, że gracz również powinien milczeć.

Opisy robione w trzeciej osobie oddzielają bohatera od osoby gracza. Czemu uważam, że to jest dobre? Ponieważ ułatwia odgrywanie postaci o cechach znacząco różnych od siebie. Zapobiega również nadmiernemu utożsamianiu się z odgrywaną postacią, a w efekcie przeniesieniu na nią swojego stylu bycia. Czyni również atrakcyjniejszym ewentualne niepowodzenia i porażki bohatera — łatwiej jest na nie spojrzeć z dystansu jako na ciekawy wątek fabularny, a nie osobistą klęskę — w końcu to nie JA przegrywam.

Poprawia jakość i ilość robionych przez graczy opisów. Dużo łatwiej jest je robić w trzeciej osobie, ponieważ perspektywa patrzenia jest zupełnie inna. Postać zaczyna wyglądać, być ubrana, mieć mimikę i reagować na otoczenie. Naglę dowiadujemy się, że bohater ma ciekawe manieryzmy, charakterystyczny sposób mówienia lub własny styl. Gracz robi się też zainteresowany otoczeniem i jego detalami, ponieważ nagle są mu potrzebne.

Ułatwia wprowadzanie popleczników, np. służącego, pokojówki, giermka, a nawet zwierzątka, którzy są w całości własnością gracza i są przez niego kierowani. Robi się to wtedy naturalne. Te postacie są przecież częścią konceptu bohatera, więc to gracz, a nie mistrz gry powinien decydować jak się zachowują i gdzie są. Mistrz gry ma lepsze zajęcia niż zastanawianie się gdzie jest pies albo osobisty tragarz bohatera, natomiast graczowi kierowanie tymi postaciami może sprawić sporo zabawy.

Podsumowując

Dla mnie narracja trzecioosobowa jest preferowanym sposobem przedstawiania postaci na sesji. Daleko mi jednak od tego, żebym na siłę kogokolwiek przekonywać, żeby zmienił swój styl grania, do którego przywykł. W gruncie rzeczy nic nie stoi na przeszkodzie, żeby na sesji cześć graczy prowadziła postacie pierwszoosobowo, a część trzecioosobowo. Nie zaburza to przebiegu zabawy. W mojej opinii postacie prowadzone w trzeciej osobie często są barwniejsze i bardziej kompletne. Co ciekawe, zupełnie nowi, nie mającym wcześniej styczności z rpg gracze podłapują ten sposób grania bardzo szybko i naturalnie.

Nawet jeżeli koncept wydaje się dziwny, zachęcam spróbować chociaż jako pojedynczy eksperyment.







Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Aeon’s End

Kroniki Arthdalu

Nowy Wspaniały Świat: Wojna albo Pokój