Onmyōji - japońskie fantasy, które mnie oczarowało

Czasami jest tak, że siadamy do filmu bez przekonania, a potem budzimy się po dwóch godzinach i żałujemy, że się już skończył.  Tak własnie było kiedy po raz pierwszy oglądałam Onmyōji. Pierwsze sceny wydawały mi się przerysowane, elementy humorystyczne zbyt ewidentne, wszystko było za. W sumie nie wiem, w którym momencie dałam się wciągnąć w opowieść i zaczarować. Czy było to wtedy gdy pierwszy raz kiedy zobaczyłam na ekranie niezrównanego Mansai Nomura, który w roli Seimei jest po prostu bajeczny, a może wtedy kiedy usłyszałam Minamoto no Hiromasa grającego na flecie. Nie mam pewności, za to jedno jest pewne film pozostał na długo w mojej pamięci i z wielką przyjemnością obejrzałam go ponownie. Onmyōji to kawałek dobrego japońskiego fantasy. Co więcej jego kontynuacja Onmyōji II w żadnym razie nie ustępuje części pierwszej.

Historia rozgrywa się w okresie Heian (A.D. 794-1185), w czasie, gdy życie dworskie w stolicy Kioto, osiągnęło wysoki poziom zrytualizowania, a demony chodziły pomiędzy żywymi mieszając się w ludzkie sprawy. Historia ma dwóch głównych bohaterów Seimei, który jest tytułowym onmyōji, mistrzem yin-yang oraz młodego arystokraty Minamoto no Hiromasa. Seimei dla większości ludzi jest postacią nieludzką, mówi się nawet, że jego matka była białym lisem. Mistrz yin-yang spędza czas samotnie mieszkając w posiadłości na odludziu z trzema kobiecymi duchami, które są jego towarzyszkami. Niechętnie wtrąca się w świat ludzi, trzymając się z dala od polityki i ziemskich problemów. Zmienia się to jednak, kiedy jego spokój zakłóca młody, trochę naiwny arystokrata Hiromasa. Spotkanie jest początkiem pięknej przyjaźni pomiędzy dwojgiem mężczyzn, którzy staną później przed obliczem wydarzeń, które zadecydują o przetrwaniu lub nie linii sukcesji cesarza Heian. Ich przeciwnikiem będzie potężny nadworny mag i minister - Doson, który nie zawaha się użyć wszelkich środków z obu światów żeby doprowadzić do upadku dynastii Heian.
Film jest pełen pobocznych wątków i mikropowieści, które splatają się wokół głównych bohaterów tworząc fabułę, która jest pełna zwrotów akcji i niespodzianek. Onmyōji to przede wszystkim piękna baśń, umiejscowiona w realiach fantastycznej wersji feudalnej Japonii, która daje nam wejrzenie na to jak okultyzm w japońskim wydaniu może wyglądać. Jest zarówno miła dla oka i ucha (ach ten flet i dzwoneczki), jak i bogata w ciekawe wątki fabularne, w których pragnienia żywych przeplatają się z pragnieniami umarłych, a całe zło i dobro tego świata swoje źródło ma w cnotach i słabościach ludzkiego serca.

Film z całego serca polecam wszystkim, którzy lubią fantasy oraz japońskie klimaty. Jest lekki, choć w żadnym razie nie błahy. Jest również urzekający estetycznie. Rytualny taniec mistrza Seimei z drugiej części filmu jest dla mnie jedną z piękniejszych i najbardziej nastrojowych scen, które kiedykolwiek miałam okazję oglądać. Uważam, że  czas spędzony przed ekranem na pewno nie będzie stracony.

Dla tych, którzy grają lub prowadzą Legendę Pięciu Kręgów, dodam tylko jeszcze, że dla mnie Onmyōji jest świetną inspiracją do sesji o shugenja oraz tych, w których występuje element nadnaturalny. Jeśli miałbym sobie jakoś wyobrażać rokugańską magię, dla mnie wyglądałaby właśnie w ten sposób. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Aeon’s End

Kroniki Arthdalu

Call to Adventure czyli Zew Przygody