Locke&Key, czyli dom magicznych kluczy
Do Locke&Key Netflixa podchodziłam jak do jeża. Z jednej strony zapowiadał się jako idealna, lekka propozycja na wieczór, z drugiej wiele filmów fantasy z nastolatkami w roli głównej kończyło się dla mnie gigantycznym rozczarowaniem. Po świetnej ekranizacji “Opowieści z Narnii” nacięłam się na absolutnie koszmarny “Magiczny Kompas”. W ostatnim czasie z kolei, zwiedziona sentymentem do serialu “Sabina, nastoletnia czarownica”, postanowiłam obejrzeć nową odsłonę tej serii w wykonaniu Netflixa i nie dotrwałam nawet do końca pierwszego odcinka. Miałam wiele powodów do bycia nieufną, jednak, pewnego wietrznego dnia dałam się skusić.
Fabuła
Trójka nastolatków: Tyler, Kinsey i Bode Locke wraz z matką przeprowadzają się do rodzinnego domu tragicznie zmarłego ojca. Szybko okazuje się, że dom jest pełen magicznych kluczy, które po dopasowaniu do właściwego zamka, dają dostęp do potężnej magii. Zafascynowane odkryciem rodzeństwo zaczyna eksplorować dom, zgłębiając tajemnice swojego dziedzictwa. Nie jest im jednak dane zbyt długo cieszyć się nowymi możliwościami, dom skrywa mroczny sekret, a potężna istota o imieniu Dodge pragnie pozyskać klucze dla swoich własnych celów.Serial jest oparty o serię komiksów Joe Hilla i Gabriela Rodrigueza “Locke&Key”.
Moje wrażenia
Locke&Key to utrzymana w klimacie horroru przygodowa opowieść o przyjaźni i rodzinnych sekretach. Mimo, że bohaterami są nastolatkowie, a fabuła przeplata się z ich szkolnymi perypetiami, to nawet dorosły widz znajdzie w serialu coś dla siebie. Cienie z przeszłości i ich teraźniejsze konsekwencje mimo, że ubrane w magiczne szaty, mają w sobie coś autentycznego i ponadczasowego, a opowieść, po prostu wciąga.Niewątpliwą zaletą filmu są wiarygodnie postacie, które można szczerze polubić. Oczywiście, jak we wszystkich tego typu serialach, jest popularna dziewczyna, nastolatka z problemami emocjonalnymi, czy sportowiec o wrażliwym sercu. Bohaterowie są jednak wiarygodni i ciekawi. Z zainteresowaniem śledzi się rozterki Tylera, który obwinia się o śmierć ojca, czy przemianę Kinsley z cichej strachliwej dziewczyny w niebojącą się niczego buntowniczkę. Jedyną postacią, która mnie trochę drażni jest Nina Locke, matka bohaterów. Przyczyna braku sympatii nie leży jednak w tym, że brak jej wiarygodności — tej jest akurat aż za dużo — po prostu nie przepadam za rozemocjonowanymi histeryczkami, a ta postać jest ucieleśnieniem tego określenia. Z drugoplanowych postaci wyróżniłabym Duncana Locke’a, wuja bohaterów, który co prawda na razie nie odegrał istotnej roli w fabule, za to ma wiele uroku i liczę, że rozwinie się w drugim sezonie.
Fabuła serialu jest logiczna i w odróżnieniu od wielu produkcji o nastolatkach, nie wystawia widza na nieustanne próby cierpliwości. Zwroty akcji są zaskakujące, ale nie absurdalne, a film pozbawiony jest bezsensownych gagów, czy groteski. To na prawdę odświeżające, ponieważ mam wrażenie, że ostatnio autorzy scenariuszy są gotowi posunąć się do najbardziej nonsensownego rozwiązania, żeby tylko zaskoczyć widza czymś nowym. Podoba mi się również sposób w jaki przedstawiane są retrospekcje. Urywki wspomnień, nie dają pełnych odpowiedzi, odkrywają natomiast stopniowo całą historię, naturalnie wplatając się w narrację i nie przeszkadzając w odbiorze całości.
Locke&Key to również piękne scenografie. Piękna wiktoriańska rezydencja Locke’ów, która jest tłem opowieści robi wrażenie. Niezwykle barwne są również materializacje umysłów bohaterów, tajemniczy ogród, czy futurystyczna galeria, wyglądają imponująco i intrygują. Film jest sónież miłym doświadczeniem estetycznym.
Komentarze
Prześlij komentarz